Kupujący ufają certyfikatom i oznaczeniom. Czasem też tym fałszywym!


Kupujący ufają certyfikatom
Kupujący ufają certyfikatom

Kupujący ufają certyfikatom, kochamy je. Tak już mamy zakorzenione, że certyfikat daje nam pewność, że coś potrafimy, że mamy jakieś umiejętności, nawet, jeśli to certyfikat z jedzenia sztućcami. To chyba jakaś podświadoma pozostałość z okresu przedszkola, czy wczesnych lat szkolnych, gdy dostawaliśmy „dyplomy” za każdą nabytą umiejętność. Takie pierwsze świadectwa! Ale certyfikat to także „potwierdzenie” czegoś. Certyfikat potwierdzający, że fryzjerka X przeszła szkolenie i potrafi nałożyć farbę. Albo taki potwierdzający, że w danym produkcie spożywczym nie ma GMO. Certyfikat SSL, który mówi o bezpieczeństwie, a jeszcze inny o znajomości języka obcego. I odbycia weekendowego kursu salsy.

Certyfikaty w e-commerce

Kochamy certyfikaty, a w świecie e-commerce uważamy je za świętość. Bo certyfikat to jakaś forma zaufania, wyróżnienia, uczciwości i dobrych intencji. Więc wystarczy krótkie info, znak, że jest jakiś certyfikat i już wszystko gra. Wielu graczy, szczególnie na początku swojej drogi, gdy nie mają jeszcze „pleców” w postaci klientów i ich referencji, umieszcza certyfikaty, renomowane znaki jakości, bo to powinno dodać im wiarygodności. I absolutnie: to plus.

Polacy są narodem, który ceni wiarygodność. Jeśli chodzi o wymagania, stawiane sklepom i serwisom internetowym, wymagamy bezpieczeństwa. Porównywarka cen, idealo, stworzyła raport dotyczący zaufania w e-commerce. Oto najciekawsze dane, które w nim zawarto.

Kupujący ufają certyfikatom, bo chc mieć pewność

Jeśli szukamy „potwierdzenia”, czy dany sklep czy produkt jest w porządku, to szukamy głównie opinii klientów. Dla 55 proc. osób są one kluczowe i znaczące. Interesuje nas także bezpieczeństwo danych, ich szyfrowanie i przekazywanie dalej. Ten rodzaj wiarygodności obejmuje ok. 50 proc. sklepów na europejskim rynku. Znaki jakości – prezentowane są w przypadku ok. 48 proc. europejskich sprzedawców, a co piąty sklep (ok. 21 proc.) chwali się nagrodami i wyróżnieniami.

W Wielkiej Brytanii wiarygodność najmocniej buduje doświadczenie innych użytkowników. I brytyjski e-commerce mocno na tym bazuje, bowiem w 90 proc. przypadków wykorzystuje przyznane opinie już na stronie głównej. Ale spokojnie, Polska i polski e-handel goni lidera. U nas ten wskaźnik oscyluje na poziomie ok. 80 proc. Za to Hiszpanie olewają je kompletnie. Jedna trzecia to maks, który jest wykorzystywany w tamtejszych sklepach.

Różne znaczki, jedno zadanie

Form informowania o opiniach na stronie głównej sklepu jest kilka. Na polskim rynku rządzą portale, na których takie opinie można wystawić, na czele z Opineo. Większość krajów w Europie ma swój „lokalny” serwis tego typu, a jeśli chodzi o cały stary kontynent, to główne skrzypce gra Trusted Shops. Sklepy montują w swoim oprogramowaniu odpowiednie wtyczki, które pozwalają na implementowanie opinii. Nie ma się co łudzić – ustawienia na ogół są takie, byśmy widzieli tylko te dobre, pełne zachwytu i poleceń.

Inny rodzaj wtyczek „opiniowych”, to wtyczki, które mają automatycznie aktualizowane procentowe opinie. Jaszcze inne zintegrowane są od razu ze stroną sklepu. Bardzo popularny jest model „gwiazdkowy” – najlepiej w skali od 1 do 5 (tu chyba znowu nam się przypominają szkolne czasy). I hipotetycznie można założyć, że szukamy tylko tych sklepów, które są pięciogwiazdkowe, ze 100-procentowymi pozytywnymi opiniami. A jednak – nie. Jeśli widzimy takie perfekcyjne opinie, to… czujemy podejrzenie. Cztery i pół gwiazdki oraz 95 proc. średnia ocen to dla wielu klientów najbardziej realistyczne wrażenie.

Znak to jakość

Idźmy dalej: znaki jakości. Okazuje się, że wśród przebadanych rynków e-commerce’owych na terenie Europy, to Polska jest liderem w prezentowaniu przyznanych znaków. Takie znaki otrzymuje się na ogół jako formę wyróżnienia za podejście do klienta. W przypadku Polski – aż 86 proc. sklepów prezentuje znaki, które im przyznano. Drugie miejsce zajmują Niemcy – 78 proc., a trzecie Hiszpania – 50 proc. Natomiast Włosi, którzy zamykają zestawienie z wynikiem 14 proc. uważają, że tego typu znaki mają znikome zainteresowanie.

Jakie znaki cenimy w Polsce?

W Polsce znak jakości „Rzetelna firma” lub znak, który przyznawany jest przez Opineo – „Słucham Swoich klientów” to bardzo cenione wyróżnienia. W Europie – znak „Trusted Shops” lub „Euro Label”. I ponownie: większość z krajów ma swoje własne, narodowe znaki. Zaleta tego typu oznaczeń, to rozpoznawalność wśród konsumentów, szczególnie tych „wprawionych” w e-zakupy oraz dla smart shopperów. Nie ma sensu, by podważać tę opinię: znaki zwiększają zaufanie. Jeśli chodzi o kraj, w którym można ich otrzymać najwięcej – to tu rządzą Niemcy. Aż sześć instytucji może wystawiać tego typu certyfikaty. Ale znowu: ich liczba wcale nie daje gwarancji, że klient poczuje, że jego zakupy będą bezpieczne. Ba, jeśli znaków jest zbyt dużo – pojawiają się wątpliwości.

Certyfikat = bezpieczeństwo

Tak naprawdę wszystko opiera się na bezpieczeństwu danych. Zakupy w sklepie internetowym, to przekazanie danych poufnych. Wszyscy się z tym możemy zgodzić. Każdy sprzedawca powinien dbać o nie jak najlepiej może. Strona powinna posiadać certyfikat SSL, który chroni dane. Informacje na temat szyfrowania danych w e-sklepach, to domena sklepów francuskich. Aż 70 proc. umieszcza informacje na stronie głównej, że transakcja i dane są zabezpieczane protokołem SSL. Na drugim miejscu jest Polska – 58 proc. Całość zamykają Niemcy – zaledwie 30 proc. I to zaskakujące, bowiem kraj ten słynie ze swojego dokładnego zabezpieczania danych, a firmy o tym nie informują.

Kupujący ufają certyfikatom i oznaczeniom

W Polsce najpopularniejsze to „Certyfikat Firmy Wiarygodnej Finansowo”, który przyznaje BIG, czy „Znak Jakości Q”, którym Opineo wyróżnia sklepy. By otrzymać te certyfikaty, należy spełnić odpowiednie warunki i kryteria. W Polsce informacje o tego typu wyróżnieniach umieszcza ok. 42 proc. sklepów. Dużo mniej, bo 26 proc. – w Niemczech. Za to we Francji i w Wielkiej Brytanii – żaden ze sklepów.

„Chwalenie” się wszelkimi nagrodami, to także domena polskich sklepów. 68 proc. właśnie tak robi. Krok za nami są niemieckie sklepy – 40 proc., za to reszta z badanych regionów, nie przywiązuje do tego ogromnej uwagi. Być może wpływa na taki stan ogromna różnorodność, jeśli chodzi o tego typu wyróżnienia. Mniej i bardziej renomowane instytucje przyznają „nagrody” w dowolnych konfiguracjach, spełniając dowolne kryteria. Większość magazynów, serwisów i portali na temat e-commerce ma swoje „nagrody” i wyróżnienia. To sprawia, że klient ma problem rozpoznać, które wyróżnienie jest prestiżowe, a które – no nie oszukujmy się: jest jedynie „nalepką”.

Budowanie relacji i zaufana

Znaki budują zaufanie. Ale, co łatwo zauważyć po wynikach badania, każdy kraj ma bardzo indywidualne podejście do tej kwestii. Opinie są ważne dla Brytyjczyków. Hiszpanie machają na nie ręką. W Polsce szukamy dodatkowego uwierzytelnienia. Ale nadmiar – szkodzi i budzi podejrzenia. Ważna jest jeszcze jedna kwestia: żaden znak, opinia czy nagroda nie zastąpi indywidualnego doświadczenia. Wiarygodność w 2019 roku to rzetelny opis i zdjęcia, wzorcowa komunikacja z klientem, satysfakcja na każdym etapie zamówienia.