Jak rozwijają się wybrane rynki e-commerce w Europie


E-commerce
E-commerce

Wolny rynek + podstawowe założenia Unii Europejskiej dają nam ogromne pole do popisu, jeśli chodzi o handel. W tym temacie nastąpiła ogromna rewolucja. Przypomnijmy sobie handel z lat 80., kiedy my – jako Polacy – tkwiliśmy w czarnej otchłani, a ktoś, kto miał kontakty z Zachodem, był prawie bogiem. Lata 90. dały nam „kopa” na rozpęd, a rozwój e-handlu przekroczył wszelkie granice i prognozy. To jedna z najlepiej rozwijających się dziedzin ekonomii. Czy już ten pęd zaczyna hamować? Być może. Czy są jeszcze jakieś gałęzie e-commerce, które nie zostały zapełnione? Być może. Jedno jest pewne. Europa to zdecydowanie za mało. Czeka na nas świat. Zarówno na nasze złotówki, które chętnie wydajemy na azjatyckich czy amerykańskich rynkach, jak i na nasze produkty.

Kupujemy od zagranicznych sprzedawców

Nic tak nie działa na „zrozumienie” tematu, jak konkretne liczby. W tym momencie, 23 procent handlu elektronicznego na terenie Europy, to handel transgraniczny. W 2018 roku to 95 miliardów euro. 500 największych firm europejskich generuje 36 miliardów euro jeśli chodzi o transgraniczny e-commerce. Chciało by się krzyknąć: Wow! Jak trafić do tego grona?!

Zaliczyliśmy – specjalnie piszę w formie mnogiej, bo sprawa dotyczy także Polski i Polaków – niezły skok, w porównaniu z wcześniejszymi latami. Skok na ponad 13 procent. To całkiem sporo. Szczególnie, gdy uzmysłowimy sobie to, że „pakiet większościowy” europejskiego e-handlu transgranicznego, to detaliści. W obrębie UE16 mamy ok. 500 największych trans-detalistów. Wygrywa wszystko – jak zwykle – Amazon, z 32 miliardami euro sprzedaży.

Już co czwarty Europejczyk docenia wygodę handlu poza granicami własnego kraju. Ba! Chce więcej! Chce jeszcze większej swobody, chce uproszczenia europejskich przepisów dotyczących podatków, dotyczących transgranicznego handlu. I nawet mu Brexit nie przeszkadza.

Zerknijmy na poszczególne rynki w krajach europejskich, bo o tym, że e-handel w Wielkiej Brytanii czy w Niemczech ma się wyjątkowo dobrze – wiemy wszyscy.

E-commerce w Holandii

A co z Holandią? Holenderski e-commerce zaliczył skok o 10 procent w stosunku do wcześniejszego roku. W 2018 był wart 23,7 mld euro. 96 procent konsumentów w wieku 15 lat, minimum raz kupiło coś „w Internecie”. Na holenderski e-handel w dużej mierze składa się sprzedaż zarówno produktów, jak i usług. 13,1 mld euro to właśnie kwota, jaką Holendrzy przeznaczyli na zakup produktów, co w skali całego kraju wynosi 9,6 procent całkowitej sprzedaży detalicznej. Wniosek? E-handel zaczyna być bardzo istotny.

A najszybciej rozwija się gałąź związana z produktami spożywczymi i żywnościowymi.

Ten kawałek tortu wzrósł o prawie jedną czwartą. Dokładnie o 24 procent. Dodatkowo istotną rolę pełnią smartfony w całym procesie. Dwa lata temu m-commerce bazował na ok. 28 procentach. W 2018 – to już 35 procent. 12 procent WSZYSTKICH e-zakupów zostało zrealizowanych za pomocą smartfona.

E-commerce w Grecji

W Grecji szacuje się, że po 2019 roku tamtejszy e-handel przekroczy 4 miliardy euro. Byłby to wzrost o ponad 8 procent. E-commerce w Grecji zyskuje na popularności szczególnie w południowo-wschodniej części kraju, gdzie 85 procent osób regularnie robi zakupy online. W 2016 liczba ta wynosiła 65 procent.

Na terenie Grecji działa około 7 tys. sklepów internetowych.

E-commerce w Niemczech

No i Niemcy. Po 2019 roku niemiecki e-handel będzie wart ok. 58,8 mld euro. Oznacza to – według szacunków – wzrost o 9 procent. Uwaga: między wierszami można wyczytać, że to także pierwszy sygnał, że boom na e-handel może zacząć w niektórych rejonach zwalniać. Dlaczego? W 2018 roku Niemcy mieli 10 procentowy wzrost.

Co najczęściej Niemcy kupują w internecie? Ani tak zwane „szybkozbywalne dobra konsumpcyjne” przez rzeczy z kategorii „Zrób to sam” i produkty „ogrodowe”. Meble napędzają niemiecki e-commerce – już nie tylko moda, elektronika czy rozrywka. W tych kategoriach wręcz widać spowolnienie.

Niemiecki czternastolatek w internecie kupuje regularnie. I co ciekawe – wszelkie analizy jednoznacznie pokazują, że to niemiecki sześćdziesięciolatek jest potencjałem i to ta grupa wiekowa najczęściej będzie robiła zakupy w sieci.

E-commerce w Belgii

Zerknijmy do Belgii. Czy 6 procentowy wzrost jest powodem do chwalenia? Cóż, każdy WZROST jest. Ale widać, że na tamtym rynku szał na zakupy w internecie spowalnia. Dodatkowo przeciętny belgijski nabywca wydaje więcej pieniędzy podczas zakupów i robi to częściej. Zatem czemu „tylko” 6 procent?

Nie ma co narzekać. Fachowcy twierdzą, że Belgia prędzej czy później dogoni Holandię.

Jeśli chodzi o główne zakupowe kategorie, które rządzą w belgijskim e-handlu, to główny udział mają „zabawki”, „sport” oraz „media i rozrywka” i „odzież”.

I teraz uwaga – spora różnica pomiędzy Belgią a… Hiszpanią. E-commerce w Hiszpanii odnotował wzrost o 24,8 procent. Zgodnie z danymi jest to dość ciekawy wzrost, szczególnie, że generują go głównie trzy kategorie: podróże, transport lotniczy i… odzież. Jeśli zaś chodzi o transgraniczne zakupy mieszkańców Hiszpanii, to głównie wydają oni pieniądze w e-sklepach w Unii Europejskiej (93 proc.) i w… Stanach Zjednoczonych (3 procent).

E-commerce w Austrii

I Austria. Oczekuje się, że do 2021 roku wartość austriackiego e-handlu wzrośnie do kwoty prawie 10 miliardów dolarów. Obecnie to około 7,07 mld dolarów, także apetyt jest całkiem spory. Wiodącą kategorią zakupową jest branża odzieżowa, a tuż za nią zabawki, hobby i majsterkowanie. Co ciekawe, według analiz w 2021 nadal moda będzie nakręcać handel w internecie.

Austriacy, jeśli decydują się na handel transgraniczny, to głównie kupują we Włoszech, Szwajcarii, Chinach (to nie dziwi nikogo), ale i w… Czechach.

Uwaga: Austriacy jeszcze nie do końca przekonani są do m-commerce. Zakupy online wolą robić za pośrednictwem komputerów (87 proc.).

Jedna Europa i tak różne wyniki. Wnioski? Jest wiele determinantów, od których zależy przyszłość e-commerce, ale nadal to obszar, w którym można wiele zdziałać.