INPOST CHCE REWOLUCYJNYCH ZMIAN W FUNKCJONOWANIU. KURIERZY MÓWIĄ STOP. O CO CHODZI?


InPost
InPost

Branża kurierska zmienia się z roku na rok. Coraz częściej do głosu dochodzi elektryfikacja i zeroemisyjny system dostaw. Wielu pracowników firm kurierskich dysponuje pojazdami z napędem elektrycznym, obniżając koszt pracy (co widać m.in. po flocie pojazdów DPD). Zmiany w systemie dostaw, ale też sposobie rozliczania pracy postanowił wprowadzić również InPost. To wzbudziło ogromny sprzeciw pracowników i współpracowników firmy. O co chodzi w tym sporze? Wyjaśnijmy.

Każda firma kurierska rozpoczęła dążenie do wyeliminowania pojazdów spalinowych lub takich, które w znacznym stopniu zatruwają środowisko. Wynika to z coraz bardziej surowych przepisów (nakładających wysokie opłaty na pojazdy o wysokim stopniu zanieczyszczenia środowiska), zakazów wjazdów dla aut do centrów miast (co utrudnia pracę) i obniżeniu kosztów pracy (dostawcze elektryki poruszające się po mieście są tańsze w eksploatacji).

InPost chce unowocześnić swoją flotę

Kolejną firmą, która postanowiła zmodernizować swoją flotę pojazdów jest InPost. Dodajmy, że przedsiębiorstwo bazuje na podwykonawcach, którzy udostępniają auta na rzecz przewozów kurierskich. InPost postanowił zwiększyć restrykcje dotyczące swoich współpracowników, wymagając od nich wykorzystywania bardziej ekologicznych pojazdów.

Co to oznacza? Firma chce, aby w jeździły dla niej wyłącznie samochody, których wiek nie przekracza 8 lat. To element prestiżu firmy, ale też kontroli stanu technicznego pojazdów oraz zmniejszenia kosztów eksploatacji. InPost nie może jednak sam zmienić swojej floty, a więc musi do tego „zachęcić” swoich podwykonawców. W tym celu kurier narzucił dodatkowe opłaty za użytkowanie pojazdów starszych niż 8 lat (w postaci obniżenia wynagrodzenia za pracę o 5 proc.).

Z jednej strony motywowanie współpracowników do zmian we flocie ma sens z punktu widzenia wizerunkowego marki, niższych kosztów i dopasowania się do trendu w branży kurierskiej. Z drugiej strony: wzbudziło to niezadowolenie pracowników firm kurierskich, którzy nie chcą zgodzić się na nowe warunki.

Kurierzy mówią stop. Będą rozmowy z władzami firmy

Współpracownicy marki InPost nie zgodzili się na podpisanie nowych warunków, narzucanych im przez firmę. Wielu z nich zagroziło, że nie będzie wyjeżdżać w rejon (tu musimy uspokoić, bo InPost nie zanotował w ostatnim czasie opóźnień pod kątem dostaw przesyłek). Niewystarczające okazały się obietnice podwyżek stawek w wysokości 2 proc.

W mediach pojawiły się relacje współpracowników firmy InPost wskazujących, że dopłaty do samochodów elektrycznych są zbyt małe, żeby zrekompensować straty, które wynikają ze stawek narzuconych przez kuriera.

Przedstawiciele podwykonawców firmy InPost domagają się z władzami firmy. Przesłali list otwarty do prezesa Rafała Brzoski z prośbą o rozpoczęcie negocjacji. Na razie nie ma groźby strajku generalnego, ale nastroje w firmie nie są pozytywne.

Głos w sprawie opisanej m.in. przez „Gazetę Wyborczą” zabrał przedstawiciel firmy InPost. Wojciech Kądziołka tłumaczy, że pojazdy firmy InPost są intensywnie użytkowane i marka stara się sukcesywnie wymieniać je na nowe. Przedsiębiorstwo zapowiada, że komunikuje się i spotyka z partnerami biznesowymi, a propozycje wzrostu stawek mają zapewnić konkurencyjność na rynku i pozwolą na „funkcjonowanie najwyższej jakości sieci logistycznej i wysokiej jakości usług”. Jednocześnie InPost zapewnia, że ciągłość dostaw będzie nienaruszona w najbliższym czasie.

Dodajmy, że wiele informacji publikowanych przez media o tym, że przesyłki nie trafią np. do automatów paczkowych są wyłącznie spekulacjami.